Relacja z Mistrzostw Świata w Zwolle Drukuj

Szanowni Państwo,

W dniach 4 – 14 stycznia 2019 roku miała odbyły się kolejne Mistrzostwa Świata. Gospodarzami tegorocznego mundialu byli Holendrzy, który zorganizowali imprezę w znanym wszystkim hodowcom mieście Zwolle. W konkursie wystartowało prawie 25 tysięcy ptaków zaprezentowanych przez ponad 3000 hodowców z 24 krajów.

Z Polski chęć udziału w konkursie zgłosiło 24 hodowców, zgłoszono ponad 130, ostatecznie do Holandii pojechało 119 ptaków z 22 hodowli w różnych klasach: od kanarków śpiewających przez kolorowe i kształtne, egzotykę małą i dużą aż do gołąbków egzotycznych.

W dniu 2 stycznia nasze ptaki wyruszyły do Holandii. Wyjazd zorganizowała Polska Federacja Ornitologiczna, do pomocy zapraszając sprawdzonych już z poprzedniej edycji Mistrzostw konwojentów w osobach: Robert Bossy i Tymoteusz Pruchniewski. Transport, mimo trudnych warunków pogodowych, bezpiecznie i terminowo dotarł do Zwolle. Wszystkie ptaki dojechały w dobrej kondycji. Po przyjęciu ptaków nasi konwojenci tradycyjnie zostali zagospodarowani jako pomoc w obsłudze MŚ. Do ich zadań należało codzienne karmienie i pojenie ptaków w klasach D1-D50. Poza tym byli współodpowiedzialni za wystrój i obsługę stanowiska PFO. W dniach oceny dodatkowo donosili ptaki.

Ja dojechałem do Zwolle w dniu  9 stycznia wieczorem. Trafiłem prosto na świętowanie Dnia Konwojenta – w trakcie uroczystej kolacji, podczas której konwojenci z różnych krajów prezentowali tradycyjne wyroby kulinarne, Prezydent C.O.M. Pan Carlos Ramoa dziękował konwojentom za ich pracę i poświęcenie. Wspomniał, że bez ich pomocy zorganizowanie Mistrzostw Świata nie byłoby możliwe. Atmosfera była bardzo wesoła i radosna, różne języki mieszały się ze sobą, wielu z obecnych konwojentów znała się już z poprzednich tego typu spotkań, toteż słowo „przyjaciele” wymieniane w różnych narzeczach. Impreza nie trwała zbyt długo – każdy z uczestników znał swoje obowiązki, wszyscy musieli być na drugi dzień od rana do dyspozycji, przecież trzeba było nakarmić i napoić ptaki oraz rozłożyć stoisko…

10 stycznia od rana byliśmy na hali wystawowej. Po zaopatrzeniu przydzielonych kanarków w jedzenie i picie, po przystrojeniu stoiska Federacji mogłem wreszcie pójść i zobaczyć zwycięskie ptaki. Zacząłem oczywiście od amadyńców. Rozczarowała mnie trochę ilość ptaków – spodziewałem się minimum kilkuset, jeśli nie przynajmniej tysiąca. No tyle nie było… Za to jakość w znakomitej większości przewyższała nasze polskie możliwości… Następnie przejrzałem zeberki i resztę drobnej egzotyki. Można było zobaczyć wiele rzadkich gatunków i mutacji – o niektórych z nich tylko czytałem bądź słyszałem. Dopiero potem przeszedłem się do regałów z kanarkami. Zrobiły na mnie ogromne wrażenie: ptaki pięknie wybarwione, masywne, z dużymi głowami i wydatną piersią. Najbardziej podobały mi się czerwone białoskrzydłe i angielskie London fancy. Na końcu udałem się do drugiej hali, w której były papugi, avifauna i gołębie. Najbardziej zaskoczył mnie widok krukowatych i sójki. Najbardziej rozczarowała niewielka ilość dużych papug. Ale i tak było na co popatrzeć: przepiękne nimfy i aleksandretty obrożne w różnych odmianach barwnych, mutacje ptaków europejskich, zarówno łuszczaków jak i miękkojadów. No i przepiękne dźwięki tokujących sierpówek, których było najwięcej z gołębi. Trudno było przejść obok nich obojętnie.

Kolejnym etapem zwiedzania była giełda. I tu chyba największe rozczarowanie: spodziewałem się ogromnej giełdy, gwarnych targów i niezliczonych ptaków, a okazało się, że nie było za bardzo z czego wybierać. Giełda składała się z kilku regałów, na których stały klatki kartonowe z opisanymi ptakami. Niewielki wybór kanarków, trochę drobnej egzotyki, nieduże papugi i kilka gołąbków egzotycznych…  Z opisu można było wyczytać nazwę gatunku, mutację oraz płeć prezentowanych do sprzedaży egzemplarzy. Niestety już wiem od kolegów, że opisy nie zawsze odzwierciedlały prawdziwą płeć ptaszków… Za to jeśli chodzi o akcesoria i karmy, to chyba wybór zadowolił nawet najbardziej wybrednego hodowcę. Wśród stanowisk mniej lub bardziej znanych firm produkujących akcesoria, dodatki żywieniowe i mieszanki znajdowało się kilka stoisk, na których sprzedawano ptaki. Jednak z moim odczuciu ich ceny były mocno wygórowane.

Generalnie cały czwartek i większa część piątku minęła mi na oglądaniu wystawy i części handlowej. Dopiero w piątek po południu zaczęli przybywać hodowcy z Polski i innych krajów. W piątkowe popołudnie przyjechała również Prezydent Polskiej Federacji Ornitologicznej Pani Justyna Krawczyk. Raczej nie miała zbyt wiele czasu na oglądanie wystawy, ponieważ była oczekiwana przez kilka osób z C.O.M.. Ledwie zdążyła pojawić się na stoisku PFO, zaraz została zauważona i zagadnięta.

W sobotę od rana wielki ruch, harmider, mnóstwo hodowców, błyski medali, kolorowe flagi między regałami, błyski fleszy i zębów do selfie. Ptaki z giełdy, mimo że nie były wybitne, rozeszły się w mgnieniu oka. Na hali handlowej ruch, prezentacje firm produkujących akcesoria, pełno mocno gestykulujących ludzi. Nie miałem zbyt wiele czasu na rozmowy z przyjezdnymi kolegami, ponieważ o godz. 9.00 rozpoczął się kongres sprawozdawczo-wyborczy OMJ/C.O.M., na którym reprezentowałem Polskę. Zaskoczyła mnie ilość delegacji na zjeździe, przybyli nawet przedstawiciele Brazylii, Izraela, Palestyny, Kanady i USA, a nawet Południowej Korei! W trakcie zebrania dokonano wyboru Zarządu, przedstawiono do zatwierdzenia propozycje zmiany statutu, wysłuchano wystąpienia przedstawicieli Turcji, która w 2021 roku ma być gospodarzem Mistrzostw Świata. Całość trwała ok. 3 godzin. Zebranie to było dla mnie bardzo wyczerpujące, gdyż wszystko odbywało się w kilku językach i mimo że wiodącym był język angielski, to jednak każdy z mówców z racji innego pochodzenia mówił z różnym akcentem, co czasami utrudniało rozumienie. Prawdę mówiąc z nieukrywaną ulgą przyjąłem zakończenie kongresu i udałem się na nasze stanowisko. Było tam sporo kolegów z Polski, Pani Prezydent i kilku zagranicznych hodowców. Nasze stanowisko przyciągało koszykiem polskich słodyczy i gadżetami promującymi Polską Federację Ornitologiczną na które składały się m.in. kubki i proporczyki z logo federacji, można też było zapoznać się czasopismem wydawanym przez PFO „Ptaki hobby”. Przedstawiciele federacji pomagali naszym hodowcom w kontaktach z obcokrajowcami i w organizacji zakupów. Do samego końca wystawy w sobotę na halach panował gwar i ścisk, jednak o godz. 17 hale nagle opustoszały. Do karmienia ptaków zostały zaledwie 4 ekipy, reszta zniknęła. Nie trzeba się było zastanawiać na przyczyną: o godz. 19.30 zaczynała się uroczysta gala! Zapewne każdy chciał się do niej przygotować. Ponieważ my również planowaliśmy wziąć udział w kolacji to nie tracąc czasu nakarmiliśmy ptaki przydziałowe i nasze i udaliśmy się do hotelu szykować się do przyjęcia. Razem z kolegami z Czech punktualnie zajechaliśmy pod halę. Kolację rozpoczęliśmy lampką szampana i niewielką przekąską. Następnie miały miejsce przemówienia przestawiciela gospodarzy, Prezydenta Holenderskiego Związku Miłośników Ptaków (NBvV) Pana Klaasa Snijdera oraz prezydenta C.O.M. Pana Carlosa Ramoa. Kolejnym punktem programu był pokaz holenderskiego tradycyjnego tańca ludowego - tak, tańczyli w drewniakach! Potem niespodzianka: pokaz samby brazylijskiej! Tak, były gorące rytmy i gorące tancerki, które rozruszały towarzystwo! Po pokazie tańców nastąpiła konsumpcja wykwintnych dań i przepysznego deseru. Przez cały czas przy stolikach toczyły się rozmowy, nawiązywały nowe znajomości, zacieśniały te już wcześniej zawarte. W naszym najbliższym sąsiedztwie mieliśmy przedstawicieli Rumunii, Kolumbii, prezydenta federacji kanadyjskiej i Stanów Zjednoczonych, zaraz obok mistrza USA w klasie kanarków harceńskich - jak się okazało: rozmowne i bardzo wesołe towarzystwo.

Przed północą rozpoczęto prezentację flag wszystkich krajów współtworzących C.O.M. wraz z uroczystym odśpiewaniem hymnu każdego z państw. Kiedy nadeszła nasza kolej z dużym zaangażowaniem zaśpiewaliśmy polski hymn. Po prezentacji członków C.O.M. impreza dobiegła końca. Można było się udać na zasłużony odpoczynek – przecież rano trzeba było wcześnie wstać, żeby napoić i nakarmić ptaki…

Niedziele była nieco spokojniejszym dniem. Frekwencja zwiedzających była nadal bardzo duża, za to ja miałem więcej czasu na rozmowy ze znajomymi z całego kontynentu. Udało mi się poznać kilku hodowców, których znałem tylko z wirtualnej rzeczywistości, z czego jestem najbardziej zadowolony.

O godzinie 16 wystawa dobiegła końca. Hale opustoszały błyskawicznie – każdemu zależało na możliwie szybkim odbiorze ptaków. Co prawda wydawanie ptaków zagranicznych, innych niż holenderskie, miało rozpocząć się dopiero w poniedziałek rano, jednak każdy z nas liczył, że jeszcze uda się odebrać je jeszcze w niedzielny wieczór. Nie zapowiadało się… Holendrzy wydawali ptaki każdemu hodowcy z osobna, po kolei podchodząc do regałów i wyszukując klatki. Trwało to bardzo długo. Ale ok. godz. 19.30 padła komenda do odbioru reszty – wszystkie ekipy ruszyły między regały. My nie mieliśmy zbyt wiele ptaków, jednak musieliśmy poczekać, aż regały całkowicie opustoszeją, dopiero wtedy można było wyjść. Zostawiliśmy ptaki w transportówkach na hali i udaliśmy się na spoczynek, żeby skoro świt wyjechać do Polski. Niestety mimo, że wstaliśmy wcześnie i o 8 byliśmy gotowi do wyjazdu, to start opóźnił się o ok. półtorej godziny – wyjechać z hali z ptakami mogliśmy dopiero o 9, pakowanie samochodu zajęło nam kolejne pół godziny, tak więc w drogę powrotną ruszyliśmy ok. godz. 9.30. Jako że jechałem sam szybko zostawiłem w tyle konwojentów. Droga powrotna okazała się dłuższa, niż przewidywałem – najpierw w Niemczech zaliczyłam kontrolę celną i policyjną, potem mniej więcej w połowie Niemiec zaczęła się psuć pogoda, zaczął padać deszcz, potem deszcz ze śniegiem i śnieg. Do Polski dojechałem przed godziną 20. Ostatnie 300km jechałem 80km/h, padał śnieg z deszczem, na drodze było bardzo ślisko. W domu byłem o północy…
>Wyjazd był dla mnie bardzo męczący, ale też bardzo udany. Zobaczyłem 25 tysięcy ptaków w jednym miejscu, poznałem kilka nowych osób, nawiązałem znajomości które, mam nadzieję, w przyszłości zaprocentują nie tylko poprawą mojej hodowli, ale też wzmocnią pozycję federacji w kontaktach międzynarodowych lub przynajmniej przyczynią się do poprawy kontaktów transgranicznych.

Na zakończenie z dumą i radością pragnę poinformować, że nasi hodowcy zdobyli medale w następujących klasach:

1. miejsce i tytuł Mistrza Świata:
Klasa E266 – Maciej Materek

2. miejsca i tytuł Wicemistrza Świata:
Klasa E44 – Marek Zganiacz
Klasa F2 59 – Jan Kamiński
Klasa K33 – Eugeniusz Kupczak
Klasa M68 – Marcin Penkala
Klasa O34 – Marcin Piskorski

3. miejsca i tytuł II Wicemistrza Świata:
Klasa E43 – Wojciech Kościelniak
Klasa K34 – Artur Kupczak
Klasa O10 – Marcin Piskorski

P.S.: Chciałbym podziękować za miło spędzony wspólnie czas Kolegom z Czech: Ladislav Groda i Rene Postulka i Kolegom z Rumunii: Vasi Bujor i Paul Dobre.

Marcin Piskorski
Wiceprezydent ds. Organizacyjnych